Z miasta na wieś, czyli historia kobiety Sołtysa

Justyna, jesteś sołtysem, a raczej sołtyską! Wow! Trzeba przyznać, że nie za często zdarza się, aby to kobieta rządziła wsią (śmiech), dlatego tym bardziej cieszę się na naszą rozmowę i dziękuję, że zgodziłaś się na ten wywiad.

Danka: Na początek powiedz nam proszę, jak to się stało, że zostałaś sołtysem?

Justyna:

Ja na początku bardzo dziękuję za zaproszenie do rozmowy, jest mi niezmiernie miło znaleźć się w tak ciekawej przestrzeni dla kobiet.

Odnosząc się do Twojego pytania, był to stopniowy proces, do którego musiałam dojrzeć. Warto wspomnieć, że ogromną większość mojego życia mieszkałam w mieście. Kiedy 7 lat temu pojawiła się perspektywa przeniesienia do warmińskiej wsi Godki, podeszłam do tego tematu z lekką nieśmiałością i nawet obawą. W pewnym sensie pojawił się nowy sposób na życie i  musiałam  nauczyć się tego, jak funkcjonować na wsi.

Szybko jednak odnaleźliśmy się rodzinnie w nowej rzeczywistości, doświadczyliśmy też wielu życzliwych sąsiedzkich reakcji na naszą obecność. Z perspektywy czasu stwierdzam, że miałam tutaj „dobry start”.

Najpierw zaczęłam po prostu od uczestnictwa w zebraniach wiejskich. Później zostałam wybrana na członka tzw. Rady Sołeckiej, która wraz z Sołtysem uczestniczy w zarządzaniu budżetem sołeckim i w realizacji ustalonych działań. Mam wrażenie, że w spokojny, naturalny sposób poznałam się i polubiłam z otoczeniem na tyle, że przed kolejnymi wyborami pojawiła się sugestia mojej kandydatury.

Ostatecznie od Kwietnia 2019 roku pełnię funkcję Pani Sołtys i cieszę się, że mieszkańcy obdarzyli mnie swoim zaufaniem. Dodam również jako ważną ciekawostkę, że w naszej wsi kobiety pełnią funkcje sołeckie już od ponad 20 lat! Są to bardzo energiczne i pomysłowe osoby, a prywatnie po prostu fajne kobiety.

Danka: Z jakimi problemami zwracają się do Ciebie mieszkańcy?

Justyna:

Można powiedzieć, że często jestem osobą do pierwszego kontaktu, głównie między mieszkańcami wsi a gminą. W związku z tym staram się na bieżąco komunikować o info jakie otrzymuję z naszego urzędu. Z drugiej strony stale zbieram wszystkie małe i duże pomysły na rozwój naszej miejscowości, które później są omawiane na zebraniach. Wspólnie wybrane tematy są formułowane w zadania do realizacji w ramach corocznego budżetu sołeckiego.

Na co dzień zaś trafiają się zwykłe, bieżące sprawy, które wymagają szybkiego rozwiązania. Mogą to być np. awarie oświetlenia, prądu, przewrócone drzewo lub problemy drogowe, które trzeba szybko zgłosić do odpowiednich służb. Mieszkańcy zadają również pytania, gdy mają wątpliwości związane z ogólnymi przepisami dotyczącymi naszej codzienności, np. świeży temat, który powoduje wiele pytań dotyczy konieczności segregacji odpadów przez wszystkich mieszkańców. Zdarza mi się również wskazywać właściwą drogę zagubionym turystom lub dopompować koło w rowerze.

Chyba przyjęła się taka zasada, że tam gdzie wisi tabliczka z napisem SOŁTYS można się po prostu zwrócić z każdym problemem (śmiech).

W celu usprawnienia naszej komunikacji założyłam grupę na Facebooku, gdzie zamieszczam wszystkie aktualności dotyczące życia naszej wsi i mieszkańców. Poza tym jest to też miejsce, w którym możemy się szybko porozumieć, co jest dla mnie bardzo ważne. Cieszę się z coraz większej liczby członków i tematów do dyskusji.

Danka: Twoja praca jest wystawiana na ocenę publiczną. Każdy ma zwolenników i przeciwników. Jak to jest u Ciebie? Często dostajesz jakieś negatywne opinie, zażalenia?

Justyna:

Nie spotkałam się bezpośrednio z negatywną opinią na temat moich działań, ale mam świadomość, że jest to funkcja, która podlega stałej ocenie mieszkańców. Oczywiście zdarza mi się wykonywać zadania, które nie wzbudzają entuzjazmu u wszystkich. Normalne jest też to, że mogą pojawić się różne opinie. Liczę się z każdym zdaniem, również z tego względu, że żyjemy w małej społeczności i chciałabym pracować w dobrej atmosferze.

Generalnie uważam, że określają nas czyny, a nie słowa i należy wykonywać swoją pracę najlepiej jak się potrafi. Zależy mi na transparentności, więc nie wykonuję żadnych działań bez wcześniejszej konsultacji społecznej. Nie ukrywam również, że nabieram doświadczenia z czasem, uważam się jeszcze za „świeżą” mieszkankę wsi (śmiech). 

Współpracuję z 4-osobową Radą Sołecką składającą się z kompetentnych i zaangażowanych osób, również wieloletnich mieszkańców wsi, którzy doskonale znają „problematykę” naszego otoczenia. Bardzo chętnie korzystam z ich wiedzy i podsumowując uważam, że współpraca i dobre nastawienie to podstawa!

Danka: Jak wygląda Twój typowy dzień pracy? 

Justyna:

Jedna z bliskich osób nazwała mnie Mamadżerem i bardzo lubię to określenie. W rzeczywistości jestem mamą, żoną, pracownikiem, sołtysem, gospodynią, realizuję się prywatnie. W związku z tym mój typowy dzień pracy nie ma wytyczonych sztywnych ram i polega na połączeniu wszystkich tych ról w jednym zgodnym harmonogramie. Prawdę mówiąc  (jak u większości osób) te sfery mocno się przenikają, zwłaszcza w ostatnich miesiącach kiedy mieliśmy  napiętą sytuację epidemiczną w kraju.

Zazwyczaj wstaję wcześnie rano, żeby mieć czas tylko dla siebie. Po porannej kawie zaczynamy normalny dzień pracy. Często mam to szczęście, że mogę pracować w domu aż do momentu powrotu syna z przedszkola. Do tego czasu staram się wypełnić wszystkie obowiązki zawodowe przeplatane obowiązkami sołeckimi. Przeważnie są to sprawy formalne, przygotowanie dokumentów lub bezpośredni kontakt z odpowiednimi instytucjami.  Bywa to dość duże wyzwanie, ale do tej pory dobrze funkcjonuje w naszym życiu. Wspieram się codziennym szczegółowym planem dnia, żeby nie przegapić żadnej sprawy. Nie ukrywam, że często korzystam ze wsparcia męża, który również jest członkiem rady sołeckiej i może w pierwszej kolejności wyrazić swoją opinię. Późnym popołudniem zajmujemy się naszym rodzinnym życiem, mamy też wokół domu sporo zieleni, na której uprawiamy różne gatunki warzyw, owoców i kwiatów, więc nie narzekamy na nudę.

Danka: Co jest najważniejsze w pracy sołtysa? 

Justyna:

Z dotychczasowych doświadczeń widzę, że najważniejsza jest dobra komunikacja i współpraca z mieszkańcami.

Jeżeli wokół znajdują się osoby chętne do współdziałania i zwyczajnie życzliwe, które chcą zrobić coś fajnego dla swojej wsi to praca bywa ciężka, ale jest przyjemna.

Z pierwszego roku działań mam już takie pozytywne doświadczenia i mam nadzieję, że chęć współpracy utrzyma się nadal. Nasza wieś jest niewielka, liczy kilkadziesiąt domostw, wszyscy tworzymy małą społeczność, która dobrze się zna. Do tej pory mieszkańcy przez lata wykonali bardzo dużo prac, wokół doskonale widać tego efekty. Gdyby mieszkańcy nie angażowali się do wspólnych działań, to dbanie o nasze otoczenie byłoby trudne. W związku z tym w pracy sołtysa ważne jest motywowanie do współpracy. Mamy środki finansowe (budżet sołecki), sami możemy w ramach niego decydować o inwestycjach, więc jest to idealna okazja do działania.

Danka: Jakie jest Twoje najmilsze wspomnienie z tego okresu od kiedy jesteś sołtysem? 

Justyna:

Moja praca sołtysa trwa dopiero 1 rok, więc myślę, ze jeszcze dużo miłych wydarzeń i wspomnień jest przede mną.

Dotychczas najmilej wspominam pracę z mieszkańcami nad odświeżeniem naszego przystanku autobusowego. Przystanek został pięknie odmalowany, teraz ściany są ozdobione polnymi kwiatami, wokół niego również odnowiono teren. W to przedsięwzięcie zaangażowało się bardzo dużo osób, co wyzwoliło niesamowicie fajną energię. Byliśmy bardzo dumni ze wspólnej pracy.

Przystanek został zgłoszony do konkursu na „Estetyczną wieś” w którym zdobyliśmy 3 miejsce, więc był to miły akcent na zakończenie naszej pracy. Pod koniec zeszłego roku mieliśmy również sąsiedzkie spotkanie, które wspominam z dużym uśmiechem.

Chciałabym, żeby było więcej takich spotkań, które jak zauważyłam niezwykle integrują nasze społeczeństwo.

Danka: Jakie plany stawiasz sobie na przyszłość w związku z pełnioną funkcją?

Justyna:

Nasza wieś z roku na rok wygląda coraz ładniej. Dzięki wykorzystaniu funduszy unijnych mamy od niedawna dobre drogi i ścieżki rowerowe, które przyciągają coraz więcej turystów. Miejscowość jest otoczona malowniczymi terenami a w promieniu kilku kilometrów można np. odwiedzić Lawendowe Pole, zjeść pyszne potrawy z lokalnych produktów, skorzystać z warsztatów ceramicznych albo teatralnych lub kupić wyjątkowe przetwory przygotowane przez sąsiadów.

Widzę w tym miejscu duży potencjał i planuję dalej realizować działania, które mają na celu poprawę wyglądu i jakości życia naszej wsi. Chciałabym, żeby Godki stały się ciekawym turystycznie punktem na mapie, który jest chętnie odwiedzany przez gości doceniających warmińskie klimaty.

Przymierzam się też do możliwości utworzenia koła gospodyń wiejskich, ponieważ poznałam tutaj wiele ciekawych i aktywnych kobiet i chciałabym namówić je do połączenia sił. To świeży temat, sprawdzamy teraz warunki formalne. Stworzenie organizacji posiadającej osobowość prawną otworzyłoby nowe możliwości, między innymi dałoby dostęp do zewnętrznych dotacji na działalność koła. Mamy wyremontowaną świetlicę wiejską, więc są to dobre warunki na start.

Danka: Wiem, że jesteś mamą. Czy trudno pogodzić tę funkcję z życiem rodzinnym? Jak dużo czasu w ciągu dnia spędzasz na “sołtysowaniu”?

Justyna:

Rzeczywiście mam dziecko w wieku przedszkolnym. Przyznam, że pogodzenie obecnych obowiązków z potrzebami mojego przedszkolaka jest dużym wyzwaniem. W zeszłym roku zwłaszcza czas okołowakacyjny był bardzo intensywny, większość prac z naszego rocznego budżetu została wtedy zrealizowana. Przyjęłam założenie, że będziemy wykonywać działania wspólnie z dzieckiem, jeżeli nie będę miała innej możliwości i w poprzednim roku często tak się działo. W praktyce synek zazwyczaj uczestniczył z nami w zebraniach jako jedyne dziecko na sali (śmiech), współtowarzyszył też w pracach wykonywanych na terenie wsi. Stało się to naturalne, że często jest tuż obok, nazywam go żartobliwie swoim sołtysikiem.

W tym roku jest jeszcze spokojnie. Działamy nadal bardzo ostrożnie ze względu na trwającą sytuację epidemiczną. Większość zadań z naturalnych przyczyn zostanie dopiero uruchomiona, więc ten intensywny czas jest przed nami.

Danka: Jak często zdarza się, że ktoś zaczepia Cię podczas robienia zakupów i próbuje załatwić sprawy, którymi zajmujesz się jako sołtyska?

Justyna:

Najbliższy sklep jest bardzo oddalony, więc podczas zakupów takie sytuacje trafiają się raczej nieczęsto. Ale już podczas spacerów po naszej miejscowości zdarza się, że ktoś mnie zatrzyma, żeby porozmawiać o sołeckich wątkach. Prawdę mówiąc bardzo się cieszę, jeżeli sąsiedzi otwarcie sygnalizują o ważnych sprawach. Dzięki temu mam szansę rzeczywiście wiedzieć co się dzieje i zareagować odpowiednio.

Z perspektywy doświadczeń pierwszego roku stwierdzam, że bycie sołtysem wiąże się z koniecznością gotowości o każdej porze dnia.

Na koniec dodam tylko, że przeczytałam gdzieś takie zdanie „Sołtys to wyjątkowy urzędnik- bo bez wyznaczonych stałych godzin pracy i będący codziennie najbliżej ludzkich spraw”.

Podpisuję się pod tym również. W związku z tym bardzo doceniam pracę wszystkich moich poprzedników i dziękuję, ponieważ wiem, że to bardzo ciekawa, ale niełatwa rola.

Justyna, bardzo dziękuję za rozmowę. Świetna historia. Ze swojej strony życzę Ci, aby kolejne lata sołtysowania były tak owocne, jak ten miniony rok!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *